czwartek, 19 listopada 2009

Czas na biznes

Moja przygoda z biznesem zaczęła się dość niewinnie. Był wtedy chłodny październikowy poranek, a ja jak co weekend udałem się na uczelnie. Jako że do rozpoczęcia zajęć pozostało mi trochę czasu, zakupiłem zapiekankę i gorącą kawę w uczelnianym bufecie. Ruch tego dnia był niewielki więc swobodnie mogłem usiąść na kanapie i zająć się czymś. Tak się złożyło, że akurat wpadł mi w ręce pewien magazyn o tematyce biznesowej. Był w nim zamieszczony artykuł o Johnie Rockefellerze. Dowiedziałem się z niego, że młody Rockefeller oddawał część swoich zarobionych pieniędzy na cele charytatywne co było sporym zaskoczeniem dla mnie. Z jednej strony mamy człowieka dążącego do osiągnięcia własnych korzyści majątkowych, z drugiej zaś bezinteresownego dobroczyńcę. Podobnie postępuje zresztą wielu innych miliarderów jak choćby Warren Buffett czy Bill Gates. Nie jest bowiem prawdą, że bogaci ludzie to cwaniaczki żerujący na innych i zmierzający do celu po trupach, a przy najmniej nie wszyscy. Zrozumiałem, że tak naprawdę żeby osiągnąć coś większego trzeba najpierw zrezygnować z siebie, przynajmniej po części i starać się zrozumieć najpierw ludzi i ich potrzeby i nie myśleć tylko o swoich najbardziej prostych pragnieniach. Jeżeli to nam się uda i znajdziemy sposób na zaspokajania potrzeb innych, zaspokoimy również i swoje nie tylko te materialne ale również i duchowe co już samo w sobie jest nagrodą. Siedząc na owej uczelnianej kanapie dotarło do mnie dla czego tak wielu ludzi goni na złamania karku za pieniędzmi i w ciąż nie może ich mieć. Odpowiedz stała się szybko dla mnie jasna. Wybierają niewłaściwą drogę. Są jak ślepi rolnicy szukający na swojej kilkunastohektarowej łące igły umieszczonej w stogu siana. Jednym słowem - do pieniędzy trzeba dojrzeć. No tak zdobywanie pieniędzy to prawdziwy egzamin dojrzałości - trudniejszy niż matura, bo nikt tu nam nie poda gotowej instrukcji jak postępować z pieniędzmi i jak je pomnożyć. Musiałem nauczyć się oszczędzać i zacząłem to robić od razu gdy tylko spojrzałem na cenę kawy zakupionej przeze mnie w bufecie i cenę kawy z automatu.
Zostało mi jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zajęć, ale tak naprawdę nie miałem ochoty na nie iść. Coraz bardziej dorastało we mnie pragnienie niezależności i zrobienie czegoś większego w swoim życiu. Szkoła nigdy mi tego nie dawała, ale jak na razie nie miałem dobrego pomysłu na finansową niezależność, co miało się wkrótce zmienić.

Parę dni później ...

Pracowałem wówczas na etacie w zakładzie produkcyjnym, praca którą wykonywałem była prosta, powiedziałbym nawet że wręcz nudna, ale za to bardzo wygodna dla studenta. Po powrocie do domu po małym relaksie na fotelu spokojnie starałem się zaplanować moją drogę do finansowej niezależności, ta myśl wracała do mnie coraz częściej i częściej. Można spróbować swoich sił na giełdzie . Istnieje taka możliwość. Oczywiście nie byłem naiwny i nie oczekiwałem szybkich i dużych pieniędzy w krótkim czasie. Mając świadomość tego ilu ludzi traci na giełdzie pieniądze i jak niewielu jest tych którzy na giełdzie dorobili się fortuny zacząłem edukować się w tym kierunku starając się utrzymywać pewien dystans do tego pomysłu. W tym czasie otworzyłem również konto w wirtualnej giełdzie gdzie mogłem bez ryzyka składać zlecenia za fikcyjne pieniądze. Dobrze jest w końcu potrenować przed poważnymi zawodami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz